Age Of Conan RPG

Prawdziwi spadkobiercy Conana

Ogłoszenie

12.03.2009: Nasze forum założone! Na MITRĘ udało się!!!... 26.03.2009: Formalnie i oficjalnie Bractwo zostaje założone a skromna wieść o tym ruszyła w świat...zaczęło się...

#1 2009-06-08 17:23:24

Narrator

Moderator

Zarejestrowany: 2009-04-10
Posty: 44

Zemsta Stroma

Wichura z perspektywy portowej knajpy naprawdę wygląda widowiskowo. Szczególnie jeśli za panoramę ma się żywy obraz nadchodzącej katastrofy i nieszczęścia, a przecież to sprzedaje się najlepiej. Karczmarz patrząc na gęstniejący na sali tłum, ma uśmiech od ucha do ucha, choć nie dalej niż  pół mili od przystani rozgrywa się prawdziwa walka o życie. Tłuszcza w karczmie z wypiekami na twarzy podziwia monerę, która w śmiertelnym tańcu z falami stara się ominąć zęby nadbrzeżnych skał wąskiego gardła u wejścia do zatoki portu Tortage. Kapitan jest niedoświadczonym idiotą. To wiedzą wszyscy zebrani.  Kiedy nie ma już przeklętego Stroma, można pływać bez przeszkód. No może z paroma wyjątkami.
Dziś jest jeden z nich.
-Patrzcie! Ryknął jeden z widzów. Teraz refują żagiel. Trochę na to za późno!  Ogólny ryk śmiechu, przeplótł się z westchnieniami tych co widzą ten spektakl po raz pierwszy  Monera to średnia gabarytowo galera. Jednorzędowa, z trzydziestoma wiosłami na stronie. Do każdego wiosła przy tej wielkości jednostce, potrzeba trzech do czterech wioślarzy. Oznakowanie mówi nam, że to Aquilończycy, a zatem czterech.  Rachunek jest prosty. Ponad dwieście czterdzieści dusz, na łasce bezwzględnego żywiołu. Próbowali wejść do zatoki na pełnym żaglu, sądząc że siła wiatru pchnie ich prosto w objęcia spokojnych wód portu. Tak się nie stało. Wiatr wpędził ich w pułapkę z której nieliczni wychodzili cało. To się nazywa głupia pewność siebie.  Patrzę na człowieka przede mną. Twarz zakryta, ale oczy zdradzają podniecenie.  Jako jedyny tu nie zwraca najmniejszej uwagi na rozgrywający się nieopodal dramat. Mówi do mnie, ale krzyk karczemnej hołoty mieszanej z wyciem wiatru zagłusza jego słowa.  To nie ważne. Wiem czego chce. Przez moment blask oślepia widzów. Nad Tortage przewala się grzmot błyskawicy. Demony Mórz są dzisiaj bardzo rozeźlone. Uśmiech znika z gęby karczmarza na  moment.  Patrzy w górę jak by za chwilę dach tej rudery miał runąć. Wcale bym się nie zdziwił, gdy by to się stało.  Konstrukcja niegdysiejszego statku zamienionego na karczmę, skrzypi jak opętana.
   Najważniejsze słowo „ile” jeszcze nie padło w tej rozmowie.  Co by nie mówił,  słodkawy zapach stygijskiej czarnej magii  czuć od niego na milę. Nie ma ich tu wielu, ale z każdym dniem przybywa więcej. Nie lubię Stygijczyków. Jak mawiał starty Tobias- Zawsze maczają palce w odchodach tego świata.  Myślę, że kiedyś nas w nich utopią.  Teraz jednak ważny jest dla mnie każdy miedziak. Chcę uciec z wysp. To może być okazja, która nie powtórzy się szybko. Zebrałem ludzi. Dziesięciu krzepkich. Do tej roboty trzeba mieć siłę i brak skrupułów. W Tortage co drugi spełnia wymagania.
Monera z błękitnymi strzępami żagla runęła na skałę, ale w ostatniej chwili ster i żagiel okręcił ją unikając zderzenia. Część wioseł na lewej burcie nie miała tyle szczęścia.  Na sali rozpoczęły się już zakłady, nie o to czy przetrwa, lecz kiedy zatonie.
-Do dna! Wrzeszczą ludzie wznosząc kubki pełne taniego wina, śląc swój toast ku morzu. W odpowiedzi, sztorm przybrał na sile. Deszczówka przelewa się już niemal w każdym miejscu sali. Ludzi to jednak nie odstrasza. Nad naszymi głowami góruje smagany wiatrem i deszczem niewzruszony, ciemny monolit wieży Acheronu. Stoi tu od czasów  niepamiętnych. Była już stara, kiedy pierwsi osadnicy przybili do tej zatoki.  Jej istnienie dla większości  tubylców jest tak oczywiste, że nawet nie zastanawiają się skąd się wzięła, i w jakim celu  ją wzniesiono. Jeszcze mniej wie, że to nie jedyna taka wieża na wyspach.  Stary Tobias,  kiedy mu dać butelczynę grogu lubił mówić o tym co było. Skąd wiedział? Część zapewne zmyślał, ale nie wszystko. Pracował dla różnych dziwaków. Dzielił się wiedzą, której jego umysł nie mógł stworzyć z majaków. Zbyt prostoduszny był to człowiek. Kiedy zniknął. Dużo mówiono o tym, że upomniały się o niego siły którym się sprzeniewierzył. Ja twierdzę, że po prostu utopił się gdzieś w pobliskich bagnach na które lubił chodzić ze swoim psem. Strzępy historii Tobiasa ciągle są w mojej głowie, ale ja ich nie opowiadam przy byle okazji. Nie opowiadam ich w cale. Lepiej, nie chwalić się tym co się wie, gdyż nigdy nie wiadomo kto słucha.
-Ile?! Stygijczyk starał się przekrzyczeć wiwatujący tłum.
Galera cudem nadal utrzymywała się na falach, ale wiatr smagający niemiłosiernie spychał ją znów na lewą stronę zatoki. 
- Do stu kulawych krabów! Uda im się! Wypalił karczmarz, który już dawno porzucił obowiązki szefa przybytku , obserwując  zmagania statku.
Głośne westchnienie zebranych ludzi rozniosło się w sali. Dokonało się. Uderzenie było tak potężne, że rozdarło kadłub statku, wyrzucając część ludzi w powietrze na ostre skały. Z tej odległości nie byli niczym więcej jak drobinkami ciemnych i jasnych plam. Walczyli z falami, ale na „zemstę Stroma” nie ma mocnych. Tak od odejścia tyrana nazywamy tu sztormy, które zabierają ze sobą statki i ich załogę.
Stygijczyk usłyszał ode mnie to czego chciał. Patrzę jak oddala się ciężkim krokiem. Ludzie mimowolnie odsuwają się od niego. Czują to co ja. My ludzie z wysp Baracha mamy dobry węch.  Wiemy kiedy człowiek zalatuje śmiercią.

Ostatnio edytowany przez Narrator (2009-06-10 11:15:45)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plmaterace hilding 201 Hotels in Vasto und Preise aus 200+ zdrowa żywność Warszawa